Zaczyna się niepozornie – słuchanie zbyt głośno muzyki, głośne trzaskanie drzwiami, ubijanie kotletów w niedzielny poranek czy wystawianie śmieci nie do kosza, a przed kosz. Najpierw dochodzi do konfliktu słownego, potem zwykle do anonimowych ataków jak listy z pogróżkami, rysowanie wulgarnych napisów na drzwiach czy przez hejt w Internecie. Jak się kończy? Dochodzi do rękoczynów, a nawet do złośliwych zgłoszeń na policję. Jak mówi detektyw Małgorzata Marczulewska do konfliktów sąsiedzkich dochodzi coraz częściej, a rozmaite zachowania zostały zintensyfikowane przez kwarantannę wywołaną koronawirusem. – Doszło nawet do tak nietypowej sytuacji, że zadzwonił do mnie mężczyzna zgłosić sprawę nękania przez sąsiada, potem ten mężczyzna powiedział swojemu sąsiadowi, że sprawa została zgłoszona i… ten oskarżony zadzwonił i powiedział, że to nie on jest źródłem konfliktu, a tamten sąsiad. Trochę jak Kargul i Pawlak w filmie „Sami swoi” – mówi Małgorzata Marczulewska.

„Drobnostki rosną do rangi wielkich tragedii”

Siedzimy w domu, odpoczywamy, nudzimy się – czas pandemii koronawirusa powoduje, że nasze relacje rodzinne i sąsiedzkie narażone są na poważną próbę. Oczywiście w ostatnim czasie coraz częściej wychodzimy z domu i nie przestrzegamy zasad #zostańwdomu tak intensywnie jak jeszcze kilka tygodni temu, ale nie zmienia to faktu, że jesteśmy w swoich mieszkaniach częściej niż wcześniej. Jak wyjaśnia detektyw Małgorzata Marczulewska będąc w domu stajemy się wrażliwsi na wszelką aktywność naszych sąsiadów. – Od małego konfliktu dochodzi do wielkiej agresji np. uszkodzenia mienia, a nawet rękoczynu. W czasie pandemii zgłaszali się do nas klienci z prośbą o wyjaśnienie np. kto przebił mu opony w samochodzie. W czasie wywiadu okazywało się, że nasz klient nie ma wrogów, ale ostatnio zwrócił uwagę sąsiadowi, a ten zareagował agresywnie – wyjaśnia detektyw. – Klienci dzwonią do nas, bo nie potrafią znaleźć rozwiązania, a potrzebują interwencji. Policja w czasie pandemii ma wiele innych, pilniejszych zadań, stąd na pewno funkcjonariusze nie będą zajmować się konfliktami sąsiedzkimi. Spotykam się często z sytuacjami, że proste sprawy, nawet banalne, stają się wielkimi konfliktami. Drobnostki rosną do rangi wielkich tragedii. Gdyby te osoby potrafiły ze sobą normalnie rozmawiać i wyjaśnić ze sobą, to byłoby więcej spokoju i mniej interwencji – dodaje Małgorzata Marczulewska.

„Zadzwonił do nas klient by wynająć detektywa. Mieliśmy sprawdzić czy sąsiad ma koronawirusa”

Miesiąc temu detektyw Małgorzata Marczulewska zaapelowała do medyków by zgłaszane były przypadki hejtu. Chcieliśmy zająć się takimi sprawami by dać przykład, że nie można zachowywać się niegodnie wobec osób, które walczą z pandemią koronawirusa. Nasza inicjatywa spotkała się z dużym społecznym wydźwiękiem, choć szczęśliwie więcej niż jeden anonimowy list, przykrych zdarzeń nie było. Pojawiały się za to inne – również nieprzyjemne sytuacje.

– Odebrałam telefon by sprawdzić czy sąsiad ma koronawirusa. Rozumiecie Państwo, ktoś zadzwonił do detektywa z prośbą o sprawdzenie czy sąsiad jest chory – mówi Małgorzata Marczulewska.

– Oczywiście nie przyjęliśmy takiej sprawy, gdyż domyślamy się, że celem takiego klienta było potwierdzenie swoich pewnych obaw, a ewentualną odpowiedź mógłby wykorzystać by np. wszcząć sąsiedzki bunt. W sąsiedzkich zgłoszeniach w czasie pandemii pojawiały się raczej standardowe pytania dotyczące np. właśnie aktów wandalizmu czy sprawdzenia czy sąsiad przestrzega kwarantanny – dodaje Małgorzata Marczulewska.

Jako detektywi przede wszystkich zachęcamy do mediacji, rozmowy i szukania nici porozumienia sąsiedzkiego. Wzywanie nas powinno być ostatecznością lub powinno wiązać się z realnym problemem, w taki zaangażujemy się z chęcią i zrobimy wszystko by rozwiać lub potwierdzić wątpliwości naszych klientów. Zapraszamy do kontaktu.