Niektórzy utracili kontakt z bliskimi przed laty. Inni w dorosłości dowiadują się, że zostali adoptowani. Są i tacy, którzy z powodu ciężkiej choroby, chcą uporządkować sprawy z przeszłości. Pojawia się w nich potrzeba odnalezienia członka rodziny, z którym nie mają kontaktu. Zamiast robić to na własną rękę, lepiej zgłosić się do detektywa. Dlaczego? Podpowiada Małgorzata Marczulewska, detektyw i prezes zarządu grupy AVERTO.

Coraz częściej w mediach społecznościowych pojawiają się ogłoszenia prywatnych osób poszukujących swoich krewnych. Jedni uciekli z domu, inni zaginęli przed laty, są i tacy, którzy świadomie porzucili swoje rodziny i wyjechali za granicę. Sporo poszukujących krewnych to osoby adoptowane, które pragną odnaleźć biologicznych rodziców lub rodzeństwo.

– Zwykle do poszukiwań krewnych, których nie znamy lub z którymi urwał nam się kontakt, dochodzi pod wpływem emocji – przyznaje Małgorzata Marczulewska, detektyw i prezes zarządu grupy AVERTO. – Dana osoba dopiero co dowiaduje się, że została adoptowana lub też jest u kresu swego życia z powodu podeszłego wieku lub ciężkiej choroby i wówczas nadchodzi refleksja, że warto byłoby się jeszcze z krewnym spotkać, odszukać go, porozmawiać, wybaczyć.

Łatwiej jest odnaleźć kogoś zaginionego sprzed 10 czy 20 lat. Bardzo pomaga w tym Internet, cyfryzacja, rozwój mediów społecznościowych i powszechny dostęp do wielu informacji. Trudniej sprawa wygląda, kiedy staramy się odszukać kogoś urodzonego w latach 50., 60. Czy 70.

– W tamtych czasach istniała tylko dokumentacja papierowa, do tego często ginęła w niejasnych okolicznościach – przyznaje Małgorzata Marczulewska. – Wiele adopcji odbywało się nielegalnie, rodzeństwa były rozdzielane, niektóre dzieci wywożone były za granicę. To wszystko sprawia, że trudniej dotrzeć do wielu danych. Nie zdarzyło nam się jednak abyśmy poszukiwanej osoby nie odnaleźli.

Poszukiwania zaginionych krewnych w filmach zwykle kończą się szczęśliwą, wzruszającą historią. Siostry, które nie wiedziały wcześniej o swoim istnieniu, odnajdują się, padają sobie w ramiona i zostają najlepszymi przyjaciółkami. Matka, która oddała dziecko do adopcji, całe życie martwi się o potomka, a kiedy ich drogi się splatają, przyznaje, że do przekazanie syna obcym ludziom zdecydowała się jedynie ze względu na trudną sytuację życiową i chęć zapewnienia mu lepszej przyszłości. Niestety w rzeczywistości, odnalezienie rodziny, której się wcześniej nie znało, często kończy się rozczarowaniem.

– Niejednokrotnie mieliśmy takie zgłoszenie, kiedy klient odnalazł poszukiwanego członka rodziny, ale okazywało się, że biologiczny ojciec jest alkoholikiem, ma liczne długi, a teraz po poznaniu swojego dziecka, żąda zapłaty alimentów – mówi Małgorzata Marczulewska. – Zawsze sugeruję osobom poszukującym członków rodziny, aby najpierw zgłosić się do detektywa i sprawdzić, kim jest osoba, z którą chcemy nawiązać kontakt. Może się bowiem okazać, że jest to tak zwany margines społeczny i nawiązanie relacji z taką osobą może przysporzyć mnóstwa problemów prawnych.

Niestety poznanie prawdziwych powodów rozłąki z danym członkiem rodziny także bywa rozczarowujące.

– Sytuacji kiedy nie ma happy end’u jest cała masa i najczęściej dotyczą one odnalezionych przez dziecko biologicznych rodziców – przyznaje Małgorzata Marczulewska. – Czasami okazuje się bowiem, że dziecko trafiło do adopcji z powodu gwałtów, uzależnienia od alkoholu i narkotyków rodziców lub przemocy w rodzinie. Zdarzało się też, że dziecko było owocem nastoletniej miłości. Taka ciąża była wstydem dla rodziny, ukrywano ją więc przed sąsiadami, a dziecko oddawano obcym ludziom.

Nie zawsze musi tak jednak być. Mnóstwo historii ma bowiem szczęśliwe zakończenie. Są i takie, które odkrywają niespodziewane fakty.

– Każda sprawa jest inna i często zaskakująca – przyznaje Małgorzata Marczulewska. – Zdarzało się na przykład, że poszukiwaliśmy siostry klienta, a okazywało się, że poza poszukiwaną siostrą jest jeszcze ośmioro innego rodzeństwa, o którym wcześniej klient nie wiedział. Pamiętam też historię dziecka oddanego do adopcji przez ojca, który miał dawniej problemy z prawem, a teraz wyszedł na prostą, założył rodzinę i prowadzi biznes. Ta historia miała szczęśliwy finał, co oczywiście budzi w nas radość. Emocjonalnie przeżywamy takie sprawy, bo jednak utożsamiamy się z klientami i ich sytuacjami. Cieszymy się, kiedy prowadzone przez nas sprawy mają szczęśliwe zakończenie.