Mieszkanki Podlasia zaczęły otrzymywać informacje od zagranicznych żołnierzy stacjonujących w polskim kontyngencie na granicy z Białorusią. Mieszkanki Trójmiasta otrzymywały informacje od marynarzy z całego świata, którzy przez pandemię utknęli w Polsce i zostaną tu na dłużej. Zarówno Panowie marynarze jak i żołnierze mają dość lakoniczne konta w mediach społecznościowych, piszą łamanym językiem, ale bardzo adorują, piszą pozytywne rzeczy i są bardzo samotni w obecnym kraju, w którym muszą zostać dłużej nie ze swojej winy. Budują zaufanie, starają się mocno uwiarygodnić swoją historię. Jak to się kończy? – Niestety każdego miesiąca mamy przynajmniej jedną-dwie historie oszukanych kobiet. Mogłoby się wydawać, że to niemożliwe, że ktoś przelewa pieniądze obcemu człowiekowi, a jednak takie sytuacje się zdarzają. W grę wchodzą tutaj silne emocje – mówi detektyw Małgorzata Marczulewska, Prezes Grupy AVERTO, detektyw i windykator.

Oszuści uwiarygadniają swoje historie bieżącymi wydarzeniami. Kobiety masowo otrzymują wiadomości od „żołnierzy, którzy strzegą granic”

Mogłoby się wydawać, że w temacie oszustw matrymonialnych powiedziano już wszystko – to temat znany, a historie, które opowiadają wydają się banalne i ograne. Czy tak rzeczywiście jest? Nie do końca. Oszuści wiedzą, że nabieranie kolejnych ofiar wymaga sprytu. Pod koniec roku do naszego biura zgłosiło się kilkanaście osób pokazując wiadomości, które otrzymywali mailowo lub w mediach społecznościowych. Nikt ze zgłaszających nie dał się nabrać, ale kto wie, ile osób się dało? To pewnie zostanie ujawnione za kilka tygodni?

– W marketingu znane jest powiedzenie „real-time-marketingu”, czyli szybkiej akcji związanej z daną sytuacją lub wydarzeniem. Oszuści działają podobnie. Do uwiarygodnienia swojej historii wykorzystują bardzo często wydarzenia, które dzieją się dookoła nas. Przyznam szczerze, że historia amerykańskiego żołnierza nawiązującego relacje z mieszkankami województw przy granicy z Białorusią ubawiła mnie do łez. W gruncie rzeczy sytuacja nie jest jednak zabawna, bo takich widomości wysłano dziesiątki i pewnie niejedna kobieta rozpoczęła dialog – mówi Małgorzata Marczulewska. Oszuści zwykle podają się za żołnierzy, pilotów, marynarzy, kierowców samochodów. Zawody mobilne, ich praca i dane trudne do weryfikacji. Nawiązują relacje, rozkochują w sobie, starają się być możliwie wiarygodni. Ostatecznie jednak ich cel jest jeden: doprowadzić do niekorzystnego rozporządzenia mieniem lub finansami. – Wiele kobiet nigdy w życiu nie widziała swoich wymarzonych żołnierzy czy marynarzy, wiele nawet nigdy nie rozmawiało z nimi przez telefon, a jednak nawiązała się tutaj relacja – dodaje Małgorzata Marczulewska.

Dostajemy miłą wiadomość. Co zrobić? Detektyw: ignorować. Pokusa jest jednak czasem ogromna…

Jak rozpoznać, że mamy do czynienia z oszustwem? – To teoretycznie jest widoczne już na pierwszy rzut oka. Niecodziennie przecież zdarza się, że pisze do nas „amerykański żołnierz” zdania w stylu „I feel totally alone in the border. Your photos are amazing, your eyes id beautiful. Can we write sometimes? Can you tell me something about Poland?” albo „I saw your profile in my suggestion and i Wonder. Do you want meet soldier who protect borders in mission? I hope dont bother you”. To tylko kilka przypadków, które nam przesłano – mówi Małgorzata Marczulewska. – Takie wiadomości należy ignorować. Pod żadnym pozorem nie wdawać się w dyskusje, bo to prowadzi do relacji, a związanie się emocjonalne z potencjalnym oszustem to prosta droga do zauroczenia. Zauroczone kobiety wpłacały setki tysięcy złotych obcym mężczyznom. To nie są sytuacje wirtualne, a prawdziwe sprawy, które trafiają do detektywów. Wystarczy kilka bardziej szczegółowych pytań lub naleganie na rozmowę telefoniczną lub spotkanie i bardzo szybko okaże się z kim mamy do czynienia – mówi Małgorzata Marczulewska.

– Oszuści są sprytni. Nie mają żadnej litości, wykorzystują zaufanie samotnych kobiet po to, by wyłudzić od nich pieniądze. Niektórzy mogliby powiedzieć: naiwne, to niech płacą. Tutaj mówimy jednak o głębokich uczuciach miłosnych. Nawet pisząc z kimś na Facebooku możemy się zakochać. Zawsze jednak warto zachować czujność – mówi Małgorzata Marczulewska.