Duże firmy nie bankrutują – tak myśli wielu przedsiębiorców, którzy są podwykonawcami lub dostarczają produkty i usługi innym podmiotom. Teoretycznie mogłoby się wydawać, że podpisanie umowy z wielką firmą deweloperską czy siecią handlową to „złapanie Pana Boga za nogi”, szansa na rozwój oraz na wieloletnie kontrakty i regularne płatności. Doświadczenia windykatorów pokazują jednak, że współpraca z największymi nie zawsze jest prosta, a ich marketing, rzesza prawników oraz rozpoznawalność powodują, że mniejsze firmy świadczące na ich rzecz usługi nie są czujne. – Prowadziliśmy szereg postępowań windykacyjnych wobec sieci handlowych, które upadły i nie zapłaciły dostawcom towarów do sklepów. Wielkie sklepy, rozpoznawalne marki, a zaległości do dzisiaj liczone są w setkach tysięcy złotych. Podobnie bywa z firmami budowlanymi, transportowymi czy np. hotelami. Znana marka nie jest gwarancją bezpieczeństwa finansowego. Giganci ciągną ze sobą na dno mniejsze podmioty. Nie mają żadnych skrupułów – wyjaśnia Małgorzata Marczulewska, detektyw, windykator i Prezes Grupy AVERTO
- W ostatnich latach z rynku zniknęło kilkanaście sieci spożywczych oraz setki sklepów prowadzących handel detaliczny. Znaczna część z nich nie uregulowała swoich zobowiązań wobec dostawców towarów czy usług
- W podobnych tarapatach regularnie bywają firmy budowlane, transportowe czy sieci gastronomiczne. Mówimy o naprawdę znanych markach
- Windykacja wobec nich prowadzona jest zwykle, gdy wiadomo już publicznie, że kondycja firmy jest zła. Wtedy też szansa na odzyskanie pieniędzy jest mała
- Dlaczego podwykonawcy i dostawcy tak późno się zgłaszają? Bo z wielkimi nikt nie zadziera. Mniejsi godzą się na wielomiesięczne opóźnienia lub prolongaty, obawiając się zerwania kontraktu lub przejścia partnera gospodarczego do konkurencji
Sektory spożywcze, transportowe i budowlane są narażone na zatory płatnicze
Jak mówi Prezes Grupy AVERTO Małgorzata Marczulewska nie jest prawdą, że wielkie firmy nie bankrutują. Wręcz przeciwnie. Historia zna przypadki spektakularnych upadków sieci handlowych) czy poważne tarapaty deweloperów i firm budowlanych, którzy realizując np. inwestycje drogowe czy budując nowe osiedla miesiącami nie płaciły za towar lub za dostarczane im usługi. Dlaczego wobec wielkich firm windykacje rozpoczynają się późno?
– Mniejsze firmy np. gospodarstwa rolne, producenci czy firmy usługowe podpisując umowy z wielkimi podmiotami zwykle są przekonani, że to dla nich wielka szansa. To prawda, wielka firma to zdecydowanie inny potencjał finansowy, ale nie należy tracić czujności. Jeżeli nie otrzymujemy wynagrodzenia na czas, jeżeli okazuje się, że ten „gigant” ma zatory płatnicze to nie należy tego ignorować. W przypadku takich firm wielomiesięczne opóźnienia mogą być dowodem na kłopoty finansowe. Jeżeli taki podmiot ogłosi upadłość to szansa na odzyskanie pieniędzy spada niemal do zera. Jeżeli takie firmy mają zadłużenia to nie wobec jednego podmiotu, a co najmniej kilkunastu lub kilkudziesięciu. Szybka windykacja to w takiej sytuacji ustawienie się w kolejce, a tutaj na pewno ma znaczenie kto pierwszy ten lepszy – mówi Małgorzata Marczulewska, Prezes Grupy AVERTO.
Duże firmy wywierają presję na firmy mniejsze
Eksperci Grupy AVERTO zwracają uwagę, że za dużymi firmami stoją czynniki, które sprawiają, że windykacja wobec nich dla mniejszych podmiotów staje się ostatecznością.
– Zapytałam kiedyś jednego z podwykonawców dużej firmy budowlanej, która wpadła w tarapaty dlaczego przyszedł do mnie z zaległościami sięgającymi ponad roku. Odpowiedział, że czekał, bo firma z którą współpracował ustami prawnika ostrzegła go, że skierowanie sprawy do sądu lub do windykacji wiązać się będzie z zerwaniem współpracy. Mojemu klientowi zasugerowano także, że jako podwykonawca będzie spalony w branży – mówi Małgorzata Marczulewska. – Duże firmy mają prawników, marketing, renomę. Musimy jednak pamiętać, że brak płatności oznacza, że często wizerunek jest tylko szczelną fasadą problemów. Zbyt długie oczekiwanie może po prostu oznaczać bankructwo – dodaje detektyw i windykator.