Przełom roku 2020 i 2021 to był najczarniejszy czas w historii turystyki w Polsce – 7 miesięcy ograniczonego ruchu w hotelach to także dziesiątki odwołanych wydarzeń i gigantyczne problemy instytucji zajmujących się turystyką, organizowaniem wydarzeń turystycznych oraz rozrywkowych. Jak ta sytuacja wygląda jesienią 2021? Sezon wakacyjny był udany, ale nawet dobry czas wakacji nie pozwalał na to, by przedsiębiorcy mogli mówić o tym, że udało im się spłacić długi. – Sektor turystyczny i hotelarski to wciąż czołówka sektorów w których windykacji jest najwięcej. Wynika to z gigantycznych zaległości z pierwszego półrocza roku 2021. Wakacje pozwoliły zdjąć „nóż z gardła” wielu przedsiębiorcom, niektórzy spłacają swoje długi powoli. Daleka jestem jednak od tego, by mówić, że jest dobrze – mówi Małgorzata Marczulewska, Prezes Grupy AVERTO.

Dobry sezon nad morzem pomógł w powstrzymaniu fali bankructw, ale… o oszczędnościach na czwartą falę nie ma mowy

 „Branża turystyczna tonie w długach” – brzmiały nagłówki prasy na początku wakacji. Trudno z tym polemizować. Sytuacja przedsiębiorców prowadzących działalność hotelarską, organizację wyjazdów czy ogólnie zajmujących się szeroko rozumianą turystyką była po blisko siedmiu miesiącach zamknięcia dramatyczna. Zadłużenia indywidualne przedsiębiorców wobec, których prowadzone były postępowania windykacyjne sięgały momentami ponad 20 milionów złotych! Oczywiście przed przedsiębiorcami rysowały się pozytywne wizje, że jeżeli wakacje będą wolne od lockdownów to szansa na ich zysk jest niemal pewna, ale to było za mało, by uzyskać od wierzycieli gwarancje braku sciągania wierzytelności w czasie przed wakacjami.

– Ponad 70% Polaków sezon wakacyjny spędziło w Polsce. Ruch zagraniczny zaczął się dopiero w sierpniu i wrześniu. Można więc powiedzieć śmiało, że zarówno kurorty turystyczne nad morzem jak i w górach przeżywały oblężenie. To dla przedsiębiorców zadłużonych po trudnym czasie pandemii wielka szansa na odbicie się od dna. Czy wszystkim się udało? Na pewno nie. Windykacji jest nadal dużo. Rozmawiamy z hotelarzami i restauratorami, którzy mówią, że udało im się w wakacje wyjść na swoje i delikatnie opłacić niektóre zaległości. Nie ma jednak mowy o tym, by spłacić wierzytelności z całego czasu zamknięcia. Żaden przedsiębiorca nie zdążył także zbyt wiele zaoszczędzić, a to właśnie gromadzenie kapitału może być kluczowe w obliczu czwartej fali pandemii – mówi Małgorzata Marczulewska, Prezes Grupy AVERTO.

Windykacji było wiele, nie wszystkie udało się wstrzymać: – Ci, którzy źle radzili sobie przed pandemią dzisiaj prawdopodobnie już nie istnieją lub wygenerowali długi, które będą wybitnie trudne do windykacji. Ci, którzy radzili sobie świetnie przed pandemią to teraz też się odbudują. Wszystko zależy od zasobów finansowych i w dużej mierze do wyrozumiałości windykatorów. Branża hotelarska i gastronomiczna to zespół naczyń połączonych. Dostawcy, producenci, pralnie, firmy sprzątające, oni nie mogą czekać na „lepsze czasy” w turystyce, bo zadłużenie hotelu odbija się na ich rentowności.

Hotele i pensjonaty budowane na kredyt w najtrudniejszej sytuacji. „Najgorzej miały młode przedsiębiorstwa za którymi nie stał wielki kapitał”

Zadłużenie branży turystycznej wzrosło w czasie pandemii o ponad 29%. Trudno jeszcze ocenić na ile udany sezon wakacyjny zniwelował poziom zadłużenia tego sektora. Jak mówi Małgorzata Marczulewska, Prezes Grupy AVERTO w największe tarapaty finansowe wpadały instytucje mające już duże problemy finansowe lub te, które właśnie były w procesach inwestycyjnych.

– Najgorzej miały młode przedsiębiorstwa za którymi nie stał wielki kapitał. Ostatnie lata to czas, gdy infrastruktura turystyczna się rozwija. Powstają pensjonaty, aparthotele. Jak ktoś wybudował się trzy lata temu, wszystko zrobił na kredyt i spłacał go z bieżących zysków, to uderzenie pandemii dla takich przedsiębiorców było najbardziej bolesne – mówi Małgorzata Marczulewska. Windykacji bankowych i funduszowych jest najwięcej. Trochę bardziej wyrozumiali byli prywatni inwestorzy, którzy znają specyfikę branży turystycznej i mieli nadzieję na odzyskanie środków po sezonie wakacyjnym – mówi Marczulewska.

Windykatorzy przyznają, że widać duże rozróżnienie w sytuacji przedsiębiorców w różnych regionach. Najlepsza sytuacja jest nad morzem, a najtrudniejsza w sektorach górskich. Dlaczego? – Szczyt sezonu górskiego to czas pandemii, szczyt sezonu morskiego to czas odmrożenia gospodarki. W procedurach windykacyjnych widać, że wiosną i wczesnym latem trafiało do nas wiele wniosków z miejscowości turystycznych z gór. Nad morzem większość przetrwała ten czas, chociaż zdarzały się przypadki, że firmy tłumaczyły zaległości brakiem turystów z Niemiec – dodaje Marczulewska.

Prognozy dla branży? – Lato przyniosło optymizm. Oby czwarta fala nie zniszczyła dobrych perspektyw na odbudowę polskiej turystyki – dodaje ekspertka.