– Cel jest szczytny, ale realizacja go może wiązać się z wieloma problemami i kwestiami dyskusyjnymi – mówi Małgorzata Marczulewska, windykator i prywatny detektyw. Mowa o przepisach pozwalających na konfiskatę samochodów lub karanie mandatami o równowartości samochodów, którymi porusza się pijany kierowca. Pomysł ten ma szerokie poparcie społeczne, ale jednocześnie będzie generatorem ogromnej ilości wątpliwości do wyjaśnienia. Takie sprawy mogą trafiać przed sądy, a windykatorzy obawiają się, że ściąganie zadłużenia z osób ukaranych mandatami na kilkadziesiąt tysięcy złotych może okazać się niemożliwe.

 

Jak windykować kary w wysokości równowartości samochodu? Windykatorzy mają wątpliwości

Temat rekwirowania samochodów pijanym kierowcom jest kontrowersyjny. Z jednej strony może stanowić idealny bat na tych, którzy niefrasobliwie podchodzą do trzeźwości za kółkiem. Z drugiej zaś, istnieje wiele wątpliwości czy przepisy będą działać sprawnie i czy nie narażą Skarb Państwa na więcej problemów niż społecznych korzyści.

Wątpliwości jest sporo. Co jeżeli pijany kierowca porusza się nieswoim samochodem? Co jeżeli spowoduje wypadek i zajęty „samochód” w praktyce okaże się szrotem? Co jeżeli jest to samochód firmowy albo samochód wzięty w leasing? Czy mandaty o równowartości samochodu będą spłacane czy może staną się windykacją nie do wyegzekwowania?

Windykator i detektyw Małgorzata Marczulewska przyznaje, że społeczny aspekt tego tematu jest ważny i potrzebny. Prawo jednak nie jest czarno-białe.

– Mam poważne obawy, że to będzie przepis, który zmobilizuje tylko biznesmenów, prawników, polityków i osoby dla których poza samochodem i pieniędzmi ważna jest reputacja. Dla innych będzie to raczej martwy przepis – mówi detektyw Marczulewska. – Jeżeli ktoś jest recydywistą w siadaniu za kółko pod wpływem alkoholu to znaczy, że nie straszna mu utrata prawa jazdy, nie straszna mu konfliskata samochodu, a także wysokie długi – mówi detektywka.

– Obawiam się, że tak jak mamy teraz wielki problem z alimenciarzami, tak niebawem będziemy mieć z „samochodziarzami” czyli ludźmi, którzy otrzymali gigantyczne kary z tytułu prowadzenia pod wpływem alkoholu, a jednocześnie nie będą mieli jak i z czego ich spłacać – dodaje.

 

Fabryka dłużników z których nie będzie można ściągnąć zadłużenia?

Jeśli pijany kierowca prowadził inne auto niż swoje, kara finansowa będzie stanowić równowartość pojazdu. W przypadku samochodów firmowych sąd może zasądzić nawiązkę na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej w kwocie od 5 do 100 tysięcy złotych. Mówimy tu więc o możliwości karania w kwotach absolutnie niespotykanych na co dzień.

Prawnicy i windykatorzy nie mają wątpliwości, że przed nami więcej sytuacji, gdy samochody będą przepisywane na firmę, a przed sądami odbywać się będzie wiele spraw kontestujących zarekwirowanie auta.

– W wielu przypadkach kary mogą być nieadekwatne do możliwości finansowych osób karanych. Załóżmy sytuację: człowiek prowadzący auto firmowe zostaje przyłapany na prowadzeniu auta po pijaku i dostaje karę na poziomie 70 tysięcy złotych. W tym momencie wpada w spiralę absolutnie nie do spłaty. Mamy więc problem chronicznego dłużnika i długu, który jest nie do wyegzekwowania ani przez windykatorów ani przez komorników. Przepisy mogą spowodować masowy wzrost bezskutecznych egzekucji – przewiduje detektyw Marczulewska.

– To będzie taka sama sytuacja jak z alimenciarzami. Będziemy mieć wysyp ludzi, którzy nie będą mieli jak spłacać długów albo będą robić wszystko, by samochód był majątkiem spółki lub własnością kogoś innego – mówi Małgorzata Marczulewska.