Detektywi i windykatorzy piszą do Ministra Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, bo skala zjawiska dzikich lokatorów W Polsce przybiera na sile i staje się coraz trudniejsza dla sektora nieruchomości. Jak mówi Małgorzata Marczulewska, Prezes Zarządu Grupy AVERTO w porównaniu z rokiem 2020 ilość spraw przeciwko dzikim lokatorom mogła wzrosnąć nawet o 400-500%. – Obecnie prowadzimy kilkanaście takich spraw. Mamy do czynienia z cynicznymi, wyrachowanymi osobami, które są doskonale przeszkolone z zakresu prawa i wiedzą, że właściciel mieszkania nic nie może im zrobić. Bez zmiany prawa czeka nas fala takich sytuacji – mówi Marczulewska. Apel o zmianę prawa niebawem trafi do Ministerstwa Sprawiedliwości.
Polska jak Hiszpania. Dzicy lokatorzy coraz bardziej ponad prawem
Jak mówią detektywi i windykatorzy sprawa jest poważna. Obecny stan prawny stawia bowiem interes dzikiego lokatora wyżej niż prawa przedsiębiorcy czy właściciela mieszkań. Coraz częściej dochodzi do sytuacji, że dziki lokator miesiącami, a nawet latami zajmuje mieszkanie i jest przekonany, że nic nie może zrobić.
– Nasz apel jest wyrazem desperacji. Jeżeli Ministerstw Sprawiedliwości nie dostrzeże problemu, to czeka nas druga Hiszpania, gdzie zjawisko zajmowania mieszkań staje się plagą narodową. Obecnie jest tak, że jeżeli trafi nam się dziki lokator to może on mieszkać w naszym mieszkaniu ile sobie tylko zażyczy. Należy założyć takiemu lokatorowi sprawę sądową i zapewnić mu mieszkanie alternatywne jeżeli nie posiada tytułu prawnego do innego lokalu. W tym czasie właściciel nieruchomości nie może nawet wejść na teren swojego mieszkania, bo może zostać oskarżany o nękanie czy zakłócanie miru domowego – wymienia detektyw Małgorzata Marczulewska.
Detektyw dodaje, że sprawa przed sądem może trwać kilka lat, bo oskarżeni zwykle się nie stawiają i nie odbierają korespondencji, a potem długo trwa także egzekucja komornicza. Legalne wyprowadzenie dzikiego lokatora to więc kilka lat i dziesiątki tysięcy złotych strat i kosztów.
– Od momentu zmiany prawa w czasie COVID-19 w 2020 roku ilość dzikich lokatorów wzrosła dramatycznie. To skala niespotykania. Mamy nawet do czynienia z „klanami” dzikich lokatorów, gdzie jedno mieszkanie zajmują rodzice, a następne już ich dzieci. Łączy ich jedno: poczucie bezkarności i chęć jak najdłuższego życia na koszt właścicieli mieszkań – mówi Małgorzata Marczulewska.
– Obserwujemy, że właściciele nieruchomości są coraz bardziej zdesperowani. To są dramatyczne sytuacje, gdy właściciel kilku mieszkań poważnie zadłużył się, by zainwestować, a jego lokal jest zajmowany przez ludzi, którzy nie płacą za media, czynsz, Internet czy wywóz śmieci – mówi Marczulewska.
Fortele dzikich lokatorów
Jak rozpoznać dzikiego lokatora? Prezes Grupy AVERTO Małgorzata Marczulewska mówi, że to niemal niemożliwe. To ludzie, czasem rodziny, które pierwsze wrażenie budzą absolutnie wzorowe. Mówią dużo o swojej pracy, wykazują się dochodami.
– To nie jest tak, że dziki lokator ma na czole napisane, że nas oszuka – mówi detektyw i windykator. Można powiedzieć, że jest wręcz przeciwnie. – Nasze przypadki łączy kilka spraw. Zazwyczaj dziki lokator nie chce wykazać się referencjami od pracodawcy. Czasem dużo, za dużo, mówi o swojej pracy i o swoich pieniądzach. Inne znaki ostrzegawcze to negocjowanie stawki kaucji lub nawet brak jakichkolwiek pytań o lokal, tylko deklaracja: oby szybko i od zaraz – dodaje detektyw.
– Dzicy lokatorzy bardzo często straszą najemców sprawami sądowymi, czasem nawet przemocą fizyczną. Jeden z przypadków z ostatnich tygodni to wprowadzenie do mieszkania wynajmowanego osoby niepełnosprawnej. Właściciel nie miał wiedzy, by w rodzinie, której wynajmuje mieszkanie była taka osoba, a nagle się pojawiła. To sprawiło, że eksmisja lokatorów niepłacących od trzech lat, stała się jeszcze trudniejsza – mówi Małgorzata Marczulewska.
Apel Grupy AVERTO trafi niebawem do Ministerstwa Sprawiedliwości. Jak mówi detektyw to pilna sprawa i eksperci deklarują chęć współpracy w zakresie przygotowania rozwiązań prawnych.